Ta wersja przeglądarki jest nieaktualna

Zaktualizowana przeglądarka zapewnia lepszy odbiór witryny internetowej firmy Medtronic. Uaktualnij teraz przeglądarkę.

×

Skip to main content
Psycholog Iloną Bielecką-Osemek

Psycholog Ilona Bielecka-Osemek

Klinika Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej i Torakochirurgii, WIM

"JEDZENIE KOJARZY SIĘ Z MIŁOŚCIĄ"

Rozmowa z psycholog Iloną Bielecką-Osemek z zespołu opiekującego się pacjentami bariatrycznymi, Klinika Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej i Torakochirurgii, WIM

Redakcja: - Jaka jest rola psychologa w prowadzeniu pacjenta bariatrycznego?

Ilona Bielecka-Osemek: - Pierwsze spotkanie to kwalifikacja pacjenta do operacji. Po wizycie u chirurga pacjent jest kierowany do specjalistów, w tym do mnie. Chodzi o to, żeby sprawdzić, czy pacjent nadaje się do zmiany nawyków żywieniowych, właściwie całego swojego życia. Jest sporo czynników dyskwalifikujących do zabiegów bariatrycznych. To nie jest operacja dla każdego.

Redakcja: - Jakie to czynniki?

I.B.: - Niektóre zaburzenia psychiczne: nieleczona depresja, nieleczona schizofrenia, uzależnienia, próby samobójcze, ale też brak gotowości do zmiany nawyków żywieniowych, ryzyko, że pacjent nie będzie się stosował do pewnych zasad dietetycznych, jak choćby to, że napije się dużej ilości wody, co może poskutkować nawet zgonem.

Redakcja: - Jak Pani sprawdza to, czy pacjent będzie się stosował do zaleceń specjalisty?

I.B.: - Po pierwsze przeprowadzam wywiad. Dowiaduję się, kiedy zaczęły się problemy z masą ciała, jakie choroby towarzyszące ma chory, czy się leczy. Dodatkowo pacjent wypełnia kwestionariusz psychologiczny.

Redakcja: - Jaka jest szansa, że pacjent może oszukać tak tylko dlatego, że bardzo pragnie operacji?

I.B.: - W trakcie rozmowy można to wyczuć. Dietetyk też opisuje, jakie są problemy z nawykami żywieniowymi. Nasze wywiady są w miarę podobne i jeśli pacjent kłamie, pojawi się nieścisłość. Ważne, żeby pacjent miał kontakt z całym zespołem. Poza tym kwestionariusze psychologiczne mają skalę kłamstwa. Z drugiej strony są one powszechnie dostępne i jest ryzyko, że pacjent może taki kwestionariusz przechwycić i próbować oszukać.

Redakcja: - Jacy specjaliści wchodzą w skład zespołu, o którym Pani mówiła?

I.B.: - Chirurg, anestezjolog, pulmunolog, dietetyk i psycholog.

Redakcja: - Jaka jest ścieżka prowadzenia takiego pacjenta?

I.B.: - Przeważnie pierwszy kontakt pacjenci mają u siebie – z internistami. Lekarz internista powinien powiedzieć pacjentowi, że może się wspomagać nie tylko dietą, że jest możliwość wykonania zabiegu bariatrycznego. To głównie interniści, ale też endokrynolodzy, ginekolodzy i onkolodzy powinni kierować pacjentów do chirurgów, zajmujących się leczeniem otyłości. Jeżeli w rodzinie pacjenta jest wywiad nowotworowy, to musi on wiedzieć, że otyłość sprzyja rozwojowi nowotworów, zwłaszcza jeżeli chodzi o nowotwory kobiece. Kolejny problem to niepłodność. Mamy bardzo wiele pań, które leczą się latami i nic nie wychodzi, bo mają duże zaburzenia hormonalne. A po dwóch latach od operacji bez problemu zachodzą w ciążę. Generalnie, kiedy pacjent przejdzie wstępny wywiad i spełnia kryteria kwalifikacji do zabiegu, wtedy trafia do nas. Ma wizytę u dietetyka, psychologa, anestezjologa, przechodzi gastroskopię, USG kończyn dolnych, brzucha i spirometrię. To wszystko dla jego dobra.

Redakcja: - Czy przed operacją jest jedno spotkanie z psychologiem czy jest ich więcej?

I.B.: - Jedno na etapie kwalifikacji do zabiegu, kolejne na oddziale szpitalnym, przed operacją. Po trzech miesiącach od operacji pacjent powinien ponownie zgłosić się do psychologa, żeby ten mógł sprawdzić, czy stosuje się do zaleceń. Badamy, jak pacjent sobie radzi, czy nie ma zaburzeń depresyjnych, czy wszystko jest w porządku. Poza tym chcemy wiedzieć, czy jego rodzina akceptuje te zmiany. Pacjenci często mają problem z rodzinami; na przykład, jest mama, która musi gotować oddzielnie dla siebie, dla dwójki dzieci i dla męża. To jest obciążenie. Są rodziny, które mimo świadomości, że pacjent nie może czegoś jeść dosłownie wciskają mu jedzenie. Czasami spotykam na sali pacjenta, który jest po operacji, a jego mama przy nim pije Colę. Mamy bardzo wiele przypadków uzależnienia od słodkich napojów gazowanych.

Redakcja: - Czy w związku z tym nie powinno być tak, że cała rodzina pacjenta bariatrycznego powinna się zgłosić do psychologa?

I.B.: - Ja zawsze do tego zachęcam.

Redakcja: - Chyba nie wszyscy pacjenci z otyłością wiedzą, że chorują. Co o sobie mówią?

I.B.: - Są to osoby bardzo zamknięte. Większość chorych przejawia albo zachowania wesołkowate, którymi próbują się bronić przed światem zewnętrznym i w ten sposób pokazują, że są lubiani, a tak naprawdę skrywają w sobie złość i smutek albo całkowicie zamykają się w domu, uciekają od ludzi. I są też osoby, które podchodzą do zaleceń lekarza agresywnie. Takie osoby mówią, że tyle razy próbowały schudnąć i nic z tego nie wyszło. To są ludzie bardzo zagubieni.

Redakcja: - Która grupa z tych trzech jest Pani zdaniem najtrudniejsza?

I.B.: - Osoby agresywne. To mniej więcej jedna czwarta wszystkich naszych pacjentów.

Redakcja: - A która grupa dominuje?

I.B.: - Osoby wesołkowate.

Redakcja: - To dla mnie zadziwiające…

I.B.: - To jest maska, przybieranie pozy, forma obrony na zasadzie: jeśli będę udawał, że jestem taki fajny, pulchny, to świat będzie mnie bardziej akceptował. Osoby chore na otyłość bardzo często są wytykane na ulicy.

Redakcja: - … jeśli na te ulice w ogóle wychodzą. A jaki jest odsetek zadowolenia z operacji bariatrycznych?

I.B.: - Zależy, w jakim przedziale czasu. W pierwszym roku od operacji odsetek zadowolenia wynosi ponad dziewięćdziesiąt procent. Z każdym kolejnym rokiem jest różnie, w zależności od tego, jak pacjent sobie radzi. Osoby, które rzeczywiście zmieniają nawyki żywieniowe radzą sobie dobrze. Ale jest około trzydziestu pięciu procent chorych, którzy mają efekt jo-jo, wracają do dawnych nawyków żywieniowych, i to przeważnie po dwóch, trzech latach, kiedy osiągają dobrą wagę. Tacy pacjenci wracają do tego, co było zakazane.

Redakcja: - Co należy z taki pacjentem zrobić?

I.B.: - Przede wszystkim uświadomić, że popełnia błędy żywieniowe i ustalić, dlaczego tak się dzieje. Chorzy z otyłością często radzą sobie ze stresem, angażując się w czynności zastępcze. I bardzo często jest to jedzenie, które daje poczucie bezpieczeństwa. Bardzo często jedzenie kojarzy się z miłością. Chodzi o skojarzenia: mama, choroba, coś dobrego wtedy dostawaliśmy. Chorzy na otyłość mają problem z tym, że zajadają negatywne emocje, stresy, pocieszają się jedzeniem albo nagradzają się za coś, co dobrze zrobili. Jedzenie może też być nagrodą. W ten sposób tworzy się błędne koło. Musimy więc znaleźć takiemu choremu czynność, która zastąpi mu jedzenie. Niektórzy idą w aktywność fizyczną. Ale są to zazwyczaj pacjenci, którzy wcześniej byli aktywni, uprawiali czynny sport zawodowo. Inne osoby mają zwierzęta; im sprawia im przyjemność spacer z czworonogiem. Czynnością zastępczą może być też pójście do kina z rodziną albo przeczytanie ciekawej książki. Zakupy odradzam, bo bardzo często z jednego uzależnienia wpadamy w inne. Dlatego często palacze przy rzucaniu palenia uciekają w jedzenie; zaczyna się podjadanie cukierków.

Redakcja: - Niektórzy pacjenci, zwłaszcza kobiety po dużej utracie wagi po operacji bariatrycznej – o dziwo - przestają być atrakcyjne dla swojego najbliższego środowiska, bo zaczynają być postrzegani jako rywale. Jaki Pani wzmacnia poczucie własnej wartości u takich osób?

I.B.: - To jest kwestia pracy nad ciałem, akceptacji własnego ciała. Niektórzy pacjenci, nawet przez wiele lat po operacji, idąc na zakupy, wybierają dla siebie dużo większe rozmiary i dziwią się, że im te ubrania nie pasują. In ni czują się bardzo atrakcyjni. Wiele kobiet, które uważają, że mają złego męża, partnera albo nie mogą sobie kogoś znaleźć po operacji nabiera pewności siebie i przekonania, że skoro zrobiły już tak duży krok, to są w stanie zrobić kolejny, żeby zmienić życie na lepsze. Dużym problemem, i to coraz bardziej widocznym, są feedersi, czyli partnerzy, którzy dosłownie tuczą swoje partnerki. Podobają im się osoby otyłe. Czasem zdarzają się nawet takie pary, w których pani ma BMI powyżej 50 i pan, który waży niecałe pięćdziesiąt kilogramów. To jest zaburzenie. Problem polega na tym, że tacy partnerzy mogą kobietę, która zdecyduje się na operację zostawić albo po pewnym czasie na nowo tuczyć. Mieliśmy kiedyś w przychodni pacjentkę, której mąż podawał lody, karmił ją. Ja osobiście miałam młodą, 32-letnią pacjentkę z tak dużą otyłością, że przejście pięciu metrów zajmowało jej pięć minut; cały czas musiała się zatrzymywać. Brzuch miała aż do kolan. Jej partner był chudszy ode mnie.

Redakcja: - Jeśli chodzi o wiek pacjentów, to czy jakaś grupa dominuje?

I.B.: - To są ludzie w różnym wieku. Operujemy już nawet osiemnastolatków, a nawet szesnastolatków. Coraz częściej otyłość olbrzymia dotyczy osób młodych. Dzieciaki zajadają stres, czasami wynika to ze złych nawyków żywieniowych w rodzinie; otyła jest cała rodzina.

Redakcja: - Dlaczego chorzy na otyłość mają szczególny pociąg do słodyczy?

I.B.: - Cukier jest najbardziej uzależniający. W badaniach na szczurach udowodniono, że cukier ma identyczny mechanizm uzależniania jak kokaina. Jednej grupie szczurów podawano wodę z cukrem, drugiej - wodę z kokainą. Kiedy w momencie picia tej wody szczury były rażone prądem, grupa już uzależniona od kokainy była w stanie odejść od wodopoju, a szczury uzależnione od wody z cukrem - nie. Cukier jest dodawany do wszystkiego. Nie mówię już nawet o słodyczach, ale też o napojach, pieczywie. Cukier jest wszędzie, w różnych postaciach: cukier biały, fruktoza, aspartan. To jest silnie uzależniające.

Referenced path does not exist